czwartek, 1 sierpnia 2013

Chapter 4

Kiedy wróciłam do domu, co nie trwało długo, zamknęłam za sobą drzwi.
Na dole było cicho, to sprawiało, że zastanawiałam się czy moja mama była w domu czy nie.
Idąc do kuchni, po tym jak praktycznie rzuciłam swój segregator na kanapę w salonie, zauważyłam listę obowiązków dla mnie, i kiedy spojrzałam na nią aby zobaczyć jak dużo rzeczy mam zrobić, odetchnęłam kiedy zobaczyłam siedem numerów.
Dzięki Boże.
Wzięłam to, podchodząc do stołu i siadając na krzesło podczas gdy przebiegłam palcami w dół swoich włosów, tylko aby przeczytać obowiązki, które miałam wymienione na kartce.

Porządki - Czwartek 11/1

1. Podnieś liście wokół tyłu i frontu.
2. Wyczyść basen z siatką.
3. Wytrzyj kuchnię i jadalnię.
4. Podlej trawę.
5. Włóż Twoje pranie na miejsce.
6. Odkurz swój pokój.
7. Umyj naczynia.

Wykonaj to przed 18 - xoxo ♥ Mama 

W duchu jęknęłam z powodu obowiązków i czasu w jakim musiałam już skończyć wszystko.
Westchnęłam, kładąc kartkę na stole, i zeskoczyłam z krzesła, zaczęłam sprintem biec w stronę drzwi prowadzących do garażu.
Schodziłam na dół niewielkimi krokami, szłam w kierunku mini szafy wnękowej, wyciągając z niej duży, biały worek na śmieci, podeszłam do drzwi garażowych i nacisnęłam przycisk, co spowodowało, że uniosły się w górę.
Gdy się otworzyły do końca to wyszłam na zewnątrz, rozejrzałam się aby zobaczyć niewiele liści.
Skierowałam się w kierunku drzewa, które miałam na podwórku, powiesiłam worek na niskiej gałęzi, dzięki czemu był otwór, ukucnęłam i podniosłam chrupiące liście z tego sezonu, które były na wilgotniej trawie.

Jason's POV

Zamknąłem drzwi, kiedy Ashley zeszła w dół pojazdu, i odwróciłem się.
- Justin! - poczułem, jak gotowałem się od środka ponieważ popędziłem w dół drewnianej podłogi, rozglądając się za tym małym skurwielem.
- Co? - zawołał z salonu, co sprawiło, że przestałem chodzić i zawróciłem pędząc z powrotem do salonu. Podszedłem do niego i uniosłem oba ramiona w górę.
- Poważnie? - splunąłem.
Spojrzał w górę zdezorientowany, gdy przestał pisać cokolwiek to było w jego zeszycie w linie.
- Co zrobiłem?
- Zrobiłeś to, że poszła sobie. - wyśmiałem go niedowierzaniem. - jesteś kretynem, właśnie musiałeś wpaść na nią i upuścić cokolwiek pieprzonego, i wylałeś to wszystko na nią co spowodowało, że wyszła! - skrzywił się na dźwięk mojego głosu, bo przesunął się trochę na kanapie.
- Przepraszam, zgaduję. - wymamrotał gdy kontynuował pisanie w swoim zeszycie. - zejdę z drogi, gdy będziesz z nią.
- Dobrze. - powiedziałem, wzdychając głęboko i przecierając swoją twarz w stresie, wziąłem jego kartkę i przeczytałem co miał tam napisane. - to zadanie domowe?
Wciągnął swoje zęby.
- Nie. - uniosłem w górę brwi jak czytałem co było na tej kartce.
- Wszyscy śmieją się w moich myślach,pogłoski mówią o tym drugim facecie... - mruczałem i przejrzałem resztę linii przed popatrzeniem na niego. - co do kurwy to jest? - wyrwał mi papier z powrotem, dając mi łagodny wygląd.
- To nie Twoja sprawa. - zirytowałem się.
- Jeszcze jeden z Twoich wierszy? - westchnął.
- Pewnie.
- Jak to pomoże w radzeniu sobie? - spojrzałem na niego dziwnie.
- Możesz po prostu zostawić mnie samego! - krzyknął, oczy miał coraz bardziej przeszklone łzami.
Podniosłem swoje ręce do góry w geście poddania się, pędząc z dala od niego.
- Po prostu zapytałem. - mruknąłem pod nosem. - o kim jest temat w takim razie?
- Nikim. - odpowiedział szybciej niż myślałem, on zaczął spisywać tytuł, powodując, że rzuciłem okiem trochę, sprawdzając co tam jest napisane.
Zawałem się czy powiedzieć to, ponieważ wiedziałem, że jest prawie spięty. Ale podszedłem do niego.
- Wiesz, że jak.. - zauważyłam, że już się denerwował, bo spojrzał przed siebie, wzdychając głośno. - być może będziesz miał więcej przyjaciół,  jeśli nie będziesz kontynuował tego, ponieważ będą Ci dokuczać tak bardzo przez tą bzdurę. - zmrużył oczy, złączając brwi razem w zamieszaniu.
- Nie dbam o to co ludzie myślą o tym, co robię.
- Robisz większe gówno dla siebie. - wymamrotałem.
On szydził, dając mi dziwne spojrzenie.
- Okay? - pokręcił głową.
- Widzę,że jest coś z Tobą, jesteś dziwny i po prostu możesz nie wyjść z tej cholernej szafy. - poklepałem go po ramieniu, wstając.
- Nie nazywaj mnie gejem, Jason. - powiedział ostro.
Zatrzymałem się, wciągając wargi do ust i odwracając się do niego.
- Dlaczego? Nigdy nie możesz patrzeć na dziewczyny, nigdy nie miałeś żadnej jednej dziewczyny za przyjaciółkę, i jesteś po prostu straszny, jak kurwa z tą trochę brzydką do dupy twarzą można przyjść do szkoły jak jesteś wkurwiony czy coś, i wiem jak wielu ludzi chce skopać Ci tyłek, dlatego ile nienawiści przyniosłeś do tej szkoły, nienawidząc wszystkiego. - Z goryczą wskazałem na niego.
To sprawiło, że czuję się dobrze, uwalniając to do jego uszu.
Musiał znać prawdę, on nigdy się nie uśmiecha, i to też mnie wkurza.
Spodziewałem się, że będzie krzyczał na mnie, ale zamiast tego spojrzał na papier przed nim, wraz z innymi dokumentami, które otaczały go, wyszedł na zewnątrz mijając mnie.
Patrzyłem jak ruszył w stronę schodów, podbiegłem do niego i pchnąłem go brutalnie, powodując, że potknął się i walnął twarzą  o nią przed opadnięciem na ziemię z zakrwawionym nosem.
- To jest to co dostaniesz, za to, że Ashley wyszła. Karma jest suką. - trzymałem się poręczy schodów jak Justin po prostu pełzał do piłki obok ściany.
Płakał za wszystko. Dostaje ból dupy za wszystko, i każdą rzecz, która się dzieje, jest problemem dla niego.
Szedłem korytarzem, popychając otwarte drzwi do sypialni przed wzięciem swojego telefonu i rzucenia się na łóżko, podnosząc kolana do góry, wchodząc na Facebook'a.

Justin's POV

Leżałem tam przez kilka minut, dopóki nie byłem pewny, że Jason wszedł do swojego pokoju.
Dlaczego on mi to zrobił? On nie wie jak bardzo to boli. Nikt nie wie, a ja mam tego dość. Gdy nie walczymy, on faktycznie jest mi najbliższy jak przyjaciel. I mam wrażenie, że on mnie nienawidzi.
Myśl o tym sprawia, że chce mi się płakać. Nie mogę powiedzieć mamie o moim zastraszaniu, wszystko co ona powie to, że mam iść do nauczyciela lub kogoś, lub, że to moja wina, że zaczynam walki pierwszy, kiedy to nie prawda.
Przeniosłem się już do czterech różnych szkół, i żadna z nich nie była prawidłowa i wszyscy mnie nienawidzili. I zauważyłem, że za każdym razem gdy przepisywałem się było gorzej, gorzej i gorzej. Chcę wyjść z Sweetwater tak źle, ale wiem, że będę miał nienawiści z innych szkół, jeśli się ruszę.
Edukacja domowa jest chyba gorsza z powodu ciężkiej pracy, a moja mama ma pracę więc nie mogła by mnie nauczać.
Zamknąłem po woli oczy na kilka sekund, aby po prostu przyjąć, że to jest moje życie, a ja nie mogę nic z tym zrobić.
Pociągnąłem nosem, zanim słabo wstałem, widząc rozmazaną krew na ścianie. Westchnąłem, zaczynając swoją drogę po schodach, modląc się aby Jason nie wyszedł z swojego pokoju jak jestem w drodze.
Po zrobieniu całej drogi w górę długich schodów, szedłem korytarzem do ostatnich drzwi i wszedłem do mojego pokoju zamykając je na klucz. W końcu po prostu wylałem swoje łzy, zapominając o każdym innym i o swoim życiu.
Otwierając szuflady kredensu, wyjąłem nóż, który ukrywał się pod moimi szortami koszykarskimi i oparłem się o ścianę, podnosząc rękę aby zobaczyć stałe blizny, które tam pozostały.
Naciskając ostrze na swój nadgarstek, chuchnąłem wolno na zewnątrz przy bólu, ale szczerze mówiąc moje pulsujące serce i słabe ciało bolą gorzej niż to. Nie patrzyłem na swoją rękę, a łzy spływały po moich policzkach.
Przeniosłem ostrze centymetr od ostatniego cięcia, i zacząłem myśleć o mojej nienawiści...w zasadzie wszystkich.
Dlaczego mam tak? Dlaczego ciągle jestem nienawidzony? Nie zrobiłem nic nikomu, ale ja nie mam nikogo do pomocy.
Wsunąłem go szybciej i głębiej, czując ciepłą ciecz spływającą w dół, i wziąłem to w swoją dłoń. Zamknąłem mocno oczy, ponieważ ból uderzył mnie, wcześniej spuściłem wzrok przy mojej krwawiącej ręce i nadgarstku. Patrząc w górę, rzuciłem ostrze w drugą stronę pokoju, w złości, zanim podszedłem do swojego łóżka i położyłem się na nie, nadal płacząc.
Tylko starałem się zasnąć przez resztę dnia. To lepsze niż senność i mieć do czynienia z wszystkimi innymi bzdurami, które dzieją się wokół mnie.

Ashley's POV

Skończyłam wyjmowanie pluskiew i brudu z basenu kąpielowego, kładąc siatkę z tym wszystkim po boku podwórka.
Odetchnęłam, wiedząc, że został mi jeszcze tylko jeden obowiązek, więc zaczęłam drogą do góry, w stronę przesuwanych drzwi, weszłam do środka, zauważając, że była już szesnasta.Zrobiłam znak krzyża, biorąc swoją torbę, którą zostawiłam na kanapie i wyciągnęłam swój telefon, odblokowując go wcześniej wybrałam imię Jasmine w swoich kontaktach i ustawiłam na głośno mówiący.
Praktycznie zaczęłam sprint na schodach, i ona odebrała.
- Cześć dziewczyno. - uśmiechnęłam się lekko.
- Możesz przyjść? - przyszłam do sypialni, rozglądając się i podziwiając jaka czyta była.
W dupie mam te obowiązki.
Jasmine brzmiała jakby była zajęta robieniem czegoś, bo słyszałam jak coś było u niej przesuwane.
- Nie mogę.- westchnęła rozpaczliwie. - jestem uziemiona.
- Dlaczego? Co zrobiłaś? - usiadłam na łóżku, chwytając pilot przed włączeniem telewizora na kanał muzyczny, kiedy włączyłam to Taylor Swift - Never Ever Getting Back Together była w połowie grania.
O tak.
- Moja karta ocen przyszła więc wiesz. W przyszłym tygodniu w środę może będę mogła. - zirytowałam się.
- W porządku, pa.
- Pa. - telefon wykonał sygnał, co oznaczało, że rozłączyła się, więc rzuciłam telefon na łóżko schodząc z niego i podchodząc do komody.
Wyciągnęłam białe cheerleaderskie szorty z dopasowaną górą i udałam się do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Patrząc na siebie w lustrze, schowałam kosmyk włosów za ucho,  który spadał mi na twarz, zdjęłam jeansy i koszulę, którą pożyczył mi Justin. 
Nie mogłam pomóc aby być dziwną więc powąchałam ją.
Nie pytajcie.
Wrzuciłam ją do kosza z innymi brudnymi ubraniami, więc pozostałam w samej bieliźnie.
Ubrałam swoją piżamę zanim wzięłam czarną gumkę do włosów z zlewu, i związałam swoje włosy w niechlujny kok, pozwalając aby bok mojej grzywki i nie, które kosmyki włosów zwisały.
 Otworzyłam drzwi, podeszłam do łóżka i chwyciłam pilota aby zmienić kanał, moje oczy wpatrywały się w ekran w szoku.
Cholera, to jest obrazek Jasona na okładce coveru?
Spojrzałam na tytuł i wykonawcę utworu.
Down To Earth Acoustic by Justin Bieber.
Cholera, to jest kurwa Justin.
O. Mój. Boże.
Kontynuowałam słuchanie.
Szybko biorąc telefon, wybrałam numer Jasona z kontaktów pisząc do niego.

Do: Jason
Justin jest sławny?

Wysłałam wiadomość, biorąc pilot w swoje ręce.
Jeśli tak było, to wyjaśniałoby tyle dlaczego ich dom wyglądam jak Simon'a Cowell'sa.
Spojrzałam w górę na telewizor i oblizałam po woli wargi.
Wydaje się naprawdę utalentowany... i ta piosenka prawdopodobnie ma swoją historię.
Więc dlaczego on działa prawie jak najbardziej nieśmiałe dziecko na ziemi?
W ciągu kilku sekund mój telefon zadzwonił, więc podniosłam go do góry w kierunku swojej twarzy i zobaczyłam, ze to wiadomość od Jasona.

Od: Jason
Nie ale myślę, że śpiewa to co czuje i gra na kilku instrumentach.Zapomniałem co, ale wiem, że pisze piosenki tylko dla siebie.

Odpowiedziałam szybciej niż powinnam.

Do: Jason
Omfg, jeżeli on nie jest znany to dlaczego jest w moim telewizorze? 

Wysłałam wiadomość, biorąc pilot usiadłam na łóżku. Westchnęłam głęboko, natychmiast przypomniałam sobie, że muszę odkurzyć pokój, więc rozejrzałam się widząc swoją podłogę, nie była brudna, była w porządku.
Pochyliłam się i złapałam swojego laptopa, który był na półce, położyłam go między nogami, które były pod grubym kocem, włączyłam go.
Mój telefon zadzwonił kiedy czekałam aż mój laptop się włączy, Wzięłam telefon otwierając wiadomość.

Od: Jason
On się nie zapisywał ale dodał posta audio z swoją piosenką... miał tylko 4 lajki :P

Wciągnęłam usta do buzi, wzięłam pilota i przełączyłam kanał na MTV i Ridiculousness było w trakcie grania.
Spojrzałam na swojego laptopa, że skończył się włączać, wcisnęłam Google Chrome i weszłam na Facebook'a przed otworzeniem nowej karty, w której włączyłam Twitter'a.
Biorąc swój telefon jeszcze raz, napisałam do neigo z powrotem.

Do: Jason
aww.. to słodkie.

Wysłałam wiadomość, kliknęłam na powiadomienia, prośby o FarmVille i ludzie zapraszali mnie na swoje wydarzenia, ale jak zawsze, ignorowałam je.
Dodałam status.
"
Na naszej drodze powrotnej na Ziemię"
 Oparłam się o wezgłowie, i usłyszałam pukanie do drzwi, więc spojrzałam w górę.
To była moja mama.
- Cześć skarbie, jak tam w szkole? - trzymała drzwi, a część jej była u mnie w pokoju. Wzruszyłam ramionami.
- W porządku, normalnie.
- Więc, dobrze to słyszeć... masz pracę domową? - skinęłam głową, nie patrząc na nią tylko trzymałam wzrok na ekranie monitora.
- Zrobiłam już. - skinęła głową w odpowiedzi.
- A Twoje obowiązki skończone? - posłała mi zainteresowane spojrzenie.
- Yup. - kontynuowałam szybkie pisanie na klawiaturze.
- Dobrze, pomożesz mi w kuchni? Robię spaghetti. - jęknęłam trochę a potem skinęłam głową.
- Będę na dole za minutkę. - wyszła z pokoju w ciągu kilku sekund, a ja niebawem dostałam wiadomość od Jasona.
Wzięłam swój telefon w ręce, czytając co napisał.

Od: Jason
lol zgaduję?

Przygryzłam wargę powoli. Co to ma znaczyć?
Położyłam laptop obok mnie, zeszłam z łóżka, podeszłam do szafy i wyjęłam swoje purpurowe rozmyte kapcie, i wślizgnęłam je na stopy.
Zeszłam na dół po schodach, trzymając się poręczy, żeby nie spać i weszłam do kuchni, gdzie była moja mama i wlewała wodę do garnka.
Otworzyłam lodówkę, otwierając wyciąganą szufladę i wyciągnęłam czerwoną i zieloną paprykę razem z cebulą. Zamknęłam wszystko, ustawiłam je obok zlewu, odkręcając kran i myjąc je.

_____________
Cześć :)
serdecznie dziękuję za statystyki i komentarze <3
jest mi bardzo miło gdy pytacie o rozdziały na asku <3

nie lubię Jasona a Wy?

kocham Was, Tala St

piątek, 19 lipca 2013

Chapter 3

- Faktycznie przyszłaś.
- Yeah, więc napisałam do Ciebie, że spotkamy się na dużym drzewem po szkole.- trzymałam pasek od swojej torebki wokół swojego ramienia.
Jason oderwał się od ściany, o którą opierał się i podszedł do mnie.
- Wiem, ale część mnie nie mogła pomóc ale myślę, że Ty też nie. - uśmiechnął się lekko do mnie.
Schowałam kosmyk włosów za ucho.
- Więc jestem teraz tutaj. - zaśmiał się.
- Wejdź. - przechylił głowę podczas włożenia rąk do kieszeni.
Jak szliśmy w dół betonu, spojrzałam w górę.
- Nie chcesz czekać na swojego brata?
- On jest już w domu, został wysłany wcześniej bo coś wydarzyło się podczas lunchu. - włączył światło. Poczułam jak trochę się napięłam.
- Może powinniśmy spędzić czas w domu, innym razem... - spojrzałam na niego - czuję że Twój brat nienawidzi mnie.
Jason spojrzał na mnie szybko, unosząc brwi do góry.
- Nienawidzi Cię? - powtórzył. - on nie nienawidzi Cię, po prostu nie rozmawia z dziewczynami. - wzruszyłam ramionami.
- Ale on nigdy nie jest zręczny gdy jestem obok, on jest taki niezdarny. - westchnęłam głęboko. - i nie chcę aby poczuł się nieswojo.
- W porządku. - uśmiechnął się uspokajająco. - nie pozwolę aby jego idiotyczność martwiła Cię, tylko nie patrz na niego bo to spowoduje, że będzie niezdarny.
Zachichotałam na myśl o tym, potem potrząsnęłam głową i zaczęłam iść chodnikiem, ale Jason zatrzymał się przy domu, więc spojrzałam i poznałam wczorajszy dom.
Spojrzałam na duży, biały, trzypiętrowy dom a potem podążyłam za Jasonem, znikając w ganku.
- Masz piękny dom. - uśmiechnęłam się.
Spojrzał z powrotem na mnie, uśmiechnął się i wyjął klucz z kieszeni.
- Dzięki? - zapytał ze śmiechem jak wkładał klucz do dziurki.
Przegryzłam wargę jak szłam za nim, a moje oczy wpadły do jego ogromnego domu. Wyglądał na większy, bo był to środek dnia.
- Mamo. - Jason krzyknął i odbiło się echo, rzucił plecak na kanapę - Jestem w domu... - spojrzał do innego salonu schodząc w dół sali, a ja po prostu stałam kilka metrów za nim. - gdzie mama? - zapytał ciszej.
W ciągu kilku sekund ktoś odpowiedział.
- Nie wiem, na górze? - wymamrotał spokojnym głosem.
- Oh. - Jason spojrzał na mnie unosząc głowę w stronę drzwi bez ram, którymi wszedł i zniknął za nimi.
Odetchnęłam, trzymając mój segregator blisko swojej piersi jak zaczęłam chodzić po drewnianej podłodze, moje conversy waliły delikatnie o podłogę gdy wchodziłam do salonu.
Wszystko wyglądało tak niesamowicie i bogato. Byłam pod wrażeniem.
Spojrzałam na Jasona, który przesuwał drzwi z podwórka, wpuszczając psa a potem mój wzrok padł na Justina, który był w jego bokserkach i odrabiał pracę domową nad swoim segregatorem, bez okularów.
Uniosłam brew w górę, walcząc z pragnieniem zaśmiania się, więc tylko uśmiechnęłam się w pełni wchodząc do pokoju.
Justin spojrzał w górę, jego źrenice powiększyły się nieznacznie jak rozszerzył oczy.
- Cholera, cholera, cholera, cholera. - szepnął do siebie jak był w trakcie wstawania.
- Koleś, zamknij się poważnie! - Jason splunął, wyrzucając ręce. - co w tym wielkiego?
- Jestem w bieliźnie... - Justin wrzasnął z zaciśniętymi zębami, patrząc na Jasona.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, co sprawiło, że zarówno Jason jak i Justin spojrzeli się na mnie.
- Przepraszam. - zaśmiałam się przykrywając usta.
Justin wstał, jego policzki stały się czerwone gdy próbował minąć mnie.
Patrzałam jak wyszedł zagryzając delikatnie wargę.
Rzeczywistość uderzyła mnie jak Jason powiedział moje imię, patrząc na mnie.
- Też jestem gorący, wiesz o tym. - stwierdził, trzymając kołnierzyk koszuli jak zachichotał.
Zacisnęłam swoje usta w buzi, idąc w stronę drugiej kanapy, a potem potrząsnęłam głową.
- Co to ma znaczyć? - położyłam swój segregator na kolanach, wyciągając moje papiery.
Jason po prostu śmiał się przez moje pytanie.
- Widziałam jak patrzałaś na niego. - usiadł obok mnie, ale nie za blisko, jak gdyby nie chciał wydawać się zbyt nachalny.
Wyśmiałam go nie patrząc na niego.
- Oglądałam jak biegł. - wyjęłam ołówek, odchylając się do tyłu, a następnie spojrzałam na niego uśmiechając się. - to było zabawne, to wszystko co mogę powiedzieć.
- Mhm. - skinął głową, zaniedbując to podczas gdy oparł się, zabierając kontroler obok niego.
Postanowiłam znowu nie odpowiadać po tym, dlatego, że to doprowadzi do dalszych pytań, które sprawią, że poczuję się niekomfortowo.
Usłyszałam zbliżające się kroki w stronę salonu.
- Jason, zrobiłeś swoją pracę domową? - kobiecy, młody, słodki głos zapytał Jasona.
Wstając, Jason podszedł do LCD naciskając przycisk włączający Xbox'a.
- Nie, wiesz, że nigdy nie zrobię tego gówna. - odpowiedział.
- Jason, język! - jej głos warknął.
Jason po prostu zignorował to, kiedy usiadł z powrotem na kanapie obok mnie. Spojrzałam do tyłu z ciekawością, aby zobaczyć ciemnowłosą kobietę w kuchni, wyjmując garnek z górnej szafki. Spojrzała w górę.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że Jason ma towarzystwo.. - uniosła swoje brwi.
- Hm? - Jason spojrzał na mnie. - Oh yeah. - przesunął się trochę. - Mamo, to jest moja przyjaciółka Ashley i Ashley to jest moja mama.. Pattie. - wzruszył ramionami, odsuwając się do tyłu.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie do niej.
- Cześć, miło Cię poznać.
- Jesteś naprawdę piękna. - ona odpowiedziała wprost, jak skinęła głową z aprobatą. - szczerze mówiąc, myślę, że jesteś wspaniała.
Czułam jak się zarumieniłam i wydobył się ze mnie chichot.
- Dzięki. - zachichotałam, biorąc swój ołówek.
Wkrótce usłyszałam dźwięk, że Xbox jest włączony, a Jason tylko usiadł z powrotem.
Spojrzałam na niego.
- Nie robisz swojej pracy domowej? - zmarszczył brwi. - myślałam, że dlatego tu jestem. - Jason powoli oblizał wargi zanim spojrzał na mnie. 
- To znaczy ja robię... czasami.
- Wiedziałam. - odpowiedziałam natychmiast, przesuwając swoje papiery.
Jason zaśmiał się.
- Co masz na myśli? - westchnęłam, wypuszczając lekki śmiech.
- Czekałeś na zewnątrz prawie dwadzieścia minut na mnie bo robiłam moje zadanie domowe w klasie, bo wiedziałam, że nie zrobisz swoją. - uśmiechnęłam się dumna z siebie. - więc sprawiłam, że znasz prawdę.
On wyśmiał mnie z niedowierzaniem.
- Żartujesz... - spojrzał na mnie.
Potrząsnęłam głową.
- Nie.
- Aw, nienawidzę Cię. - śmiał się, trącając mnie na bok a trochę wcześniej popatrzył w górę na telewizor.
- Piękny uśmiech. - spojrzałam do tyłu, widząc jej uśmiech. - zawszę mówię mu jak ważna jest edukacja, ale...
- Mamo, proszę. - Jason westchnął zirytowanym tonem. - naprawdę nie chcę Cię opowiadającą o ukończeniu studiów i zdobyciu pracy. - on nigdy nie przeniósł wzroku od ekranu, po prostu kontynuował naciskając losowych guzików na swoim kontrolerze. - już wiem...- wymamrotał.
- Hej, ja tylko próbuję stwierdzić to Tobie, bo kiedy mówię do Ciebie to mam wrażenie, że nie słuchasz mnie. - Pattie zaczęła obieranie ziemniaków na plastikowej torbie.
Jason prychnął śmiechem.
- Tyle razy ile mówisz mi to, tym bardziej staje się to denerwujące. - oblizał wargi a jego oczy wciąż były zamknięte.
Zauważyłam, że gra w Modern Warefare 3. Wiedziałam bo grałam w to u mojego kuzyna jak poszłam do niego.
- Justin. - Pattie zawołała, ignorując przemądrzałego Jasona. - gdzie jest Justin?
- Nie wiem, w jego pokoju? - Jason zapytał, podając jej propozycję
Spojrzałam na niego.
- Masz butelkę wody? - skinął głową.
- W lodówce, sama sobie pomożesz.
Przygryzłam wargę jak wstałam z łóżka, i rozpoczęłam drogę w kierunku kuchni, a kiedy to zrobiłam, zobaczyłam Justina wchodzącego do kuchni, w ubraniach. Miał założone obcisłe rurki, czarną bluzkę i fulcap. Uśmiechnęłam się przyjaźnie do niego, z nietypowym machnięciem jak weszłam do kuchni.
Justin odchrząknął.
- Co mamo?
- Chodź, pomożesz zrobić mi pieczeń. - Pattie spojrzała w górę dysząc. - Dobry Boże, Justin, co się z Tobą stało? - jej głos stał się ciekawy i wyższy jak powiedziała to.
Po wyciągnięciu butelki wody, spojrzałam na opadłe wargi Justina.
Justin westchnął.
- Wbiegłem na słup. - przeszedł mijając mnie, oddychał tak jakby twardo, otworzył lodówkę i wyjął paczkę pewnego rodzaju nieprzetworzonego mięsa.
Jason roześmiał się.
- Każdy uwierzy w to. - ściągnęłam usta w bok, otwierając swoją butelkę.
- Justin... - spojrzała w górę, po umieszczeniu trzeciego ziemniaka do sitka. - co się dzieje? co się naprawdę stało? - wzięła sitko, podchodząc do zlewu.
- Jezu Chryste, był znowu zastraszany. - Jason wypalił.
- Naprawdę? - zmartwiony ton Pattie odezwał się. - Justin, co Ci mówiłam?
- Nie mogłem uciec i powiedzieć komuś, nikogo nie było w pobliżu! - westchnął z irytacją.
Byłam w szoku, gdy usłyszałam jak on krzyczy. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała.
Po prostu powoli usiadłam obok Jasona, i spojrzałam na ekran.
- Chcesz zagrać? - Jason zapytał, patrząc na mnie.
Potrząsnęłam głową.
- Nie dzięki, naprawdę nie jestem w tym dobra. - zaśmiał się.
- Wtedy chciałabyś spędzić czas w ogrodzie? - uśmiechnęłam się.
- Jeśli chcesz... - wzruszyłam ramionami, kilka sekund wcześniej przed uniesieniem ramion przegryzłam wargę.
- W porządku, spoko. - wstał, trzymając kontroler do gier, kiedy nacisnął przycisk start i zakończył wszystko, a potem nacisnął kilka innych guzików.
Gdy szłam w stronę podwórka, czułam Jasona za mną, był bardzo blisko, sprawił, że moje serce przyśpieszyło. Wyszłam rozglądając się i podziwiając piękny ogród.
- Wow... - szepnęłam z rozbawieniem, jak stałam pod cienistym dachem, który był nad nami.
Zaśmiał się, gdy zamknął szklane drzwi.
- Podoba Ci się to co widzisz? - wskoczył na trawę, podchodząc do huśtawek.
Skinęłam głową, drwiąc.
- Uh, yeah. - podążyłam za nim, sapiąc gdy wpatrywałam się w piękną fontannę, która chwaliła ogród, kilka metrów od niej, była cała gleba i mały lasek, który miał mini znaki u góry, zgaduję, że były tam warzywa, które rosną. - to naprawdę piękne. - usiadłam na jednej z huśtawek obok niego, trzymając się krzesła gdy usiadłam, wpatrując się w okół.
Jason uśmiechnął się, patrząc na mnie.
- Masz naprawdę piękny uśmiech. - zaśmiał się. - szczerze.
Zarumieniłam się, kładąc moje palce na ustach tak jak wzrok, czując jak moje serce przyśpieszyło na jego tępe oświadczenie.
- Nie wiem... - trzymałam się łańcuchów.
- Tak, masz. - skinął głową zgadzając się z samym sobą.
Prychnęłam z uśmiechem, dołączyłam do tego spojrzenie na niego.
- Dzięki. - odwróciłam się trochę na huśtawce, patrząc na moje kolana, a słońce ogrzewało moje plecy. Spojrzałam na domek na drzewie, który został wybudowany n a rogu podwórka, zachichotałam. - Masz domek na drzewie?
- Hm? - Jason spojrzał do góry szukając mojego wzroku. - Oh. - wstał, patrząc na mnie. - Tak, mój tata zbudował go, gdy ja i Justin byliśmy mniejsi, ale tak naprawdę nie używamy go już. - wzruszył ramionami. - dlaczego, chcesz to sprawdzić? - on wskazał kciukiem, unosząc brwi.
- Um... - wahałam się. - czy to jest wytrzymałe? - uśmiechnął się.
- Woah... - powiedział ciszej.
Zaśmiałam się cicho, czując rumieniec jak wstałam.
- Nie, nie w ten sposób. miałam na myśli, czy to się nie złamie?  - potrząsnęłam swoją głową jak zaczęliśmy swoja włóczęgę po trawie.
- Nie, wiedziałem co masz na myśli. Jest wytrzymały. Obiecuję. - skinęłam głową, rozglądając się na czysty basen i chodnik obok niego, trzymając moje ręce za plecami.
Położył rękę na jednym kroku drewnianej drabiny, ponieważ zaczął wchodzić na górę.
Po woli zaczęłam podążać za nim, czując się nieco przestraszona przez wysokość, ale Jason powiedział, że to bezpieczne. Spojrzałam na niego na górę.
Złapał mnie za rękę pomagając mi i uśmiechnął się.
Wstałam, rozglądając się a moje brwi uniosły się w górę.
- To jest trochę jak czyjeś mieszkanie. - jestem pod totalnym wrażeniem.
Zaśmiał się siadając w dół, pozwalając swoim nogą zwisać.
- Nie byłem tu na górze lata, ale wiem, że Justin tu przychodzi czasami gdy chce poczuć się albo pobyć sam, czy coś. - spojrzał na mnie swoimi karmelowymi oczami, poklepał dłonią miejsce obok niego, uśmiechając się.
Czułam się zawstydzona, gdy szłam w jego kierunku, trzymając ręce z plecami, zanim usiadłam obok niego.
Wzdychając, Jason odwrócił się do mnie.
- Mogę się Ciebie o coś zapytać? - wzruszając ramionami, pokręciłam głową.
- Yeah, proszę bardzo. - jego oczy wędrowały w górę i w dół mojego ciała, powodując, że czułam się niezręcznie.
- Zastanawiałem się, że może wyjdziemy w sobotę obejrzeć jakiś film? - wyglądałam spokojnie na zewnątrz, ale w środku umierałam.
- Um... - wahałam się trochę. - ale ledwo Cię znam. - schowałam kosmyk włosów za ucho.
Uniósł brwi.
- Więc mówisz, że mnie nie lubisz? - przesunął się trochę, wygodnie siadając. - bo szczerze mówiąc, myślę, że jesteś urocza. - wyciągnęłam swoje wargi z buzi i odwróciłam wzrok.
- Chodzi mi o to jak przyjaciele, tak sądzę. -  poczułam uderzenie wiatru trochę mocniej.
Wszystko co otrzymałam od niego to niewielki chichot.
- Jeśli więc poprosił Cię abyś mnie pocałowała, zrobiłabyś to? - przygryzłam wargę, wyciągając telefon z niezręczności.
- Nie wiem. -  skłamałam. Jeśli powiedziałabym tak, on zrobiłby to. Gdybym powiedziała nie, czułabym się niezręcznie.
Chodzi mi o to, że jest słodki w ogóle, ale ja go nie znam tak jak powinnam.
Spojrzał na mnie oblizując swoje pulchne usta.
- Więc możesz? - bez wahania zapytał.
- Nie będę Cię całować. - mruknęłam, wpatrując swoje oczy dookoła pokoju.
- Dlaczego nie? - uśmiechnął się, wiedząc, że zarumienię się.
- Ponieważ. 
- Nawet taki jeden szybki? - wystrzelił brwi do góry.
Zaśmiałam się, a moja twarz stała się czerwona.
- Jeśli zrobię, to musi być to tylko dziobniecie.
- Może.
Spojrzałam na niego, kręcąc głową, zanim moje usta powędrowały na jego, i natychmiast moje serce zaczęło bić w przyśpieszonym tempie, mój żołądek wywrócił się do góry nogami. 
Zaczął poruszać ustami na mojej górnej wardze, a ja nie mogłam pomóc, ale zrobiłam to samo, powodując, że ręka Jasona zaczęła pocierać moje strony, i oddychałam w jego usta.
Miałam się oderwać aż poczułam jego język oblizujący moje wargi, wahałam się czy pozwolić mu wejść, ale pozwoliłam. Czułam jak jego język próbuje walczyć o dominację. Położyłam swoje ręce z tyłu jego głowy, wplotłam moje palce w jego włochate włosy.
- Jason. - głos Pattie zawołał z domku na drzewie, co spowodowało, że moje i Jasona oczy szeroko się otworzyły i od razu oderwaliśmy się od siebie.
Wstałam szybko, przełykając ślinę, czując jak drżałam patrząc na niego.
- Nie mów. - powiedział niskim głosem. - poczekaj aż odejdzie.
Odpowiedziałam kiwnięciem głowy.
Jason trzymał swoje oczy zamknięte, zanim spojrzał na mnie i powędrował w stronę wejścia i zszedł pierwszy. Czekałam aż zszedł na sam dół, zanim usiadłam kładąc nogę na drabinie i zaczęłam moją drogę, jak również, modląc się, że nie spadnę.
Wziął mnie za rękę aby pomóc zejść na dół, a potem  powoli złączył swoje palce z moimi i spojrzał na mnie. 
Odetchnęłam drżącym głosem, biorąc moją rękę od niego.
- Jason, ja nie... - potrząsnęłam głową. - Ja.. nie jestem zainteresowana tobą... w ten sposób. - on zmarszczył brwi.
- Więc, tak naprawdę ten pocałunek nic dla Ciebie nie znaczył?  - zamknęłam swoje oczy na silny zamek, kładąc dłoń na swoim karku.
- Muszę iść. - powiedziałam chrapliwie, zostawiłam go tam stojącego, podchodząc do przesuwanych drzwi.
Otworzyłam je, przesuwając żaluzje, kiedy zrobiłam to, Justin tam był, upuszczając coś zimnego na mnie, powodując, że zapiszczałam.
- O Mój Boże. - kiedy spojrzałam na swoją bluzkę, zauważyłam, że to jakiś rodzaj koktajlu.
Justin dyszał.
- O mój pieprzony Boże, przepraszam, przepraszam, przepraszam! - zaczął panikować i mogłam zobaczyć jego aparat na zębach ponownie. - tutaj, w-wyczyszczę to. - westchnął, biegnąc do kuchni, chwycił ręczniki papierowe. 
Zacisnęłam usta w dół razem, jak Jason wpadł do środka przez mój pisk.
Justin spojrzał na moją bluzkę, zanim spojrzał na Jasona.
- Justin Ty głupku! - krzyknął, patrząc na oburzonego Justina. - jesteś poważny? - zaczął podchodzić do niego z wściekłością ponieważ zacisnął ręce w pięści, chwycił go za kołnierz i popchnął o lodówkę.
Widziałam minę Justina, który wyglądał jakby był przerażony. Po prostu pobiegłam za Jasonem, stając przed Justinem, więc mój tył był zasadniczo cal od Justina.
- Jest w porządku, obiecuję Jason, nie bij swojego brata. - podniosłam trochę głos, zastanawiając się gdzie była Pattie.
Jason spojrzał na mnie, jego oczy stały się łagodne jak wrócił, zostawiając nas w pokoju.
Justin szybko ruszył w kierunku lady, łapiąc kilka ręczników papierowych, zanim podszedł do mnie, unikając mojego spojrzenia.
- Tak mi przykro, proszę, nie gniewaj się na mnie, to był wypadek, a ja... 
- W porządku, wiem że był to wypadek. - skinęłam głową, zupełnie go rozumiejąc, wzięłam ręcznik papierowy i otarłam plamę.
Justin przełknął ślinę łzy tworzyły się w jego oczach.
- Jest dobrze, Justin. - dałam mu poważne spojrzenie. - naprawdę, dlaczego się mnie boisz? - wywrócił wzrok patrząc na moją koszulę zamiast na twarz.
- Nie wiem. - mówił bardziej miękko niż wcześniej.
- Więc nie płacz. - zmarszczyłam brwi do idealnej prostej lini.
Skinął głową w odpowiedzi, zrobił wydech i próbował zostać zdrowy psychicznie.
- Potrzebujesz nową bluzkę?- spojrzał na mnie z zaniepokojeniem. - m-mogę pożyczyć Ci jedną jak chcesz. - wyrzuciłam papierowe ręczniki do kosza.
- Jeśli...
- Idź ssać kutasa, koleś. - Jason popchnął go z drogi, zanim ruszył w stronę pomieszczenia.
Spojrzałam na Jasona, zmarszczyłam trochę brwi, ale udało mi się utrzymać gębę na kłódkę.
On jest taki niegrzeczny wobec niego.
Powoli skinęłam głową, powołując się do tego, kiedy zaproponował mi koszulkę.
- Yeah, masz może jedną? - skinął głową, zanim zaczął chodzić. Poszłam za nim, patrząc na swoją lepką koszulkę. 
Wchodziliśmy po schodach, Justin spojrzał do tyłu aby zobaczyć czy idę za nim.
Zaczął swoją drogę w poprzek i popchnął drzwi, zgaduję, że była to jego sypialnia.
Czekałam za drzwiami, podziwiając widok sypialni stąd. 
Po kilku krótkich sekundach, Justin wrócił z czystą koszulką i spojrzał w górę
- Jest trochę duża. - pięknie się uśmiechnęłam.
- Jest w porządku, dzięki. - rozejrzałam się wokół. - gdzie jest Twoja łazienka? - spojrzał za moje ramię, wskazując z tyłu za mną.
Skinęłam głową, podchodząc do niego i otwierając drzwi przed wejściem i zamknęłam je na klucz. Zdjęłam z siebie skórzaną kurtkę, a następnie zdjęłam swoją koszulkę, rzucając ją na podłogę spojrzałam na swój brzuch. Byłam nieco lepka w okolicach żołądka. Włożyłam na siebie dużą białą koszulkę, po czym spojrzałam na siebie w lustrze. Biorąc swoją skórzaną kurtkę ponownie, wraz z moim obrzydliwym, brudnym topem, otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła, dostrzegając schody, poszłam do nich i zeszłam na dół. 
- Pa wszystkim... - powiedziałam niezręcznie, bo nikt nie był w pobliżu, więc czułam się jakby nikt mnie nie słyszał, choć dom był bardo cichy. 
Idąc w kierunku jednej z sal, rozejrzałam się i ruszyłam do drzwi, kładąc rękę na klamce.
- Ashley, czekaj. - obejrzałam się, myśląc że to Justin, ale był to Jason. Westchnęłam opierając się o drzwi, patrząc na niego.
Stał kilka metrów ode mnie.
- Przepraszam.. - westchnął. - wiem, że nie lubisz mnie w ten sposób, po prostu myślę, że jesteś urocza i wszystko i wiem, że ledwo się znamy. - powoli zaczęłam się kiwać, przegryzając wargę.
- W porządku. 
- Jesteś pewna? - zrobił krok w moją stronę. - bo szczerze mówiąc nie chcę abyś była na mnie zła. - wzruszyłam ramionami nieznacznie.
- Zgaduję. - Jason wypuścił powietrze, które trzymał w buzi.
- Wiedziałem, że nie powinienem rozmawiać z Tobą w ten sposób, bo to jest prawda.. i ledwo Cię znam i zapewne czułaś się nieswojo. Przepraszam. - zirytowałam się.
- W porządku, dzięki. - uśmiechnęłam się, kiwając głową.
- Więc możesz jeszcze zostać? na obiad? - ssałam swoją dolną wargę, myśląc czy powinnam czy nie, lub czy jestem w ogóle zajęta.
- Jutro piątek, możemy spędzić razem czas jutro tutaj, jeśli chcesz, bo mogę być dziś zajęta z moimi obowiązkami. - on po prostu skinął głową, zgadzając się z moją propozycją.
- Napisz do mnie, yeah? 
- Okay. - uśmiechnęłam się, opierając się czy dać mu uścisk, który chętnie bez wahania by mi dał. Odrywając się od niego, otworzyłam drzwi główne przed wyjściem.

__________________
Naprawdę przepraszam, że musicie tak długo czekać. Ale mam też 2 inne blogi :)
A ten ma długie rozdziały :)

DZIĘKUJĘ ZA STATYSTYKI I KOMENTARZE :)

KOCHAM WAS, TALA ST.

wtorek, 2 lipca 2013

Chapter 2

Rano, spodziewałam się, że obudzę się po południu bo jestem zdenerwowana, ale obudziłam się o 7. Doskonałe wyczucie czasu.
Podniosłam swoje ciało w górę, oraz nogi, poszłam do łazienki i odkręciłam wodę, zerwałam swoje ubrania i weszłam do wanny.
Gdy skończyłam, wyszłam owinięta ręcznikiem wokół mojego ciała i weszłam do swojego pokoju kierując się do szafy. Przepchnęłam wszystko co miałam w środku,  nie mogłam uwierzyć, że nie mam niczego, co mogłoby wyglądać idealnie na pierwszy dzień w szkole, ale potem moje oczy ujrzały parę rurek, białą przytulną bokserkę i założyłam białą bejsbolówkę na wierzch.
Wyszukałam idealny strój na pierwszy dzień.
Szybko odrzuciłam ręcznik na podłogę, założyłam stanik i bieliznę przed wciągnięciem na siebie bluzki, spodni i bejsbolówki. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam conversy, i założyłam je na swoje czarne skarpetki. Poszłam do łazienki i podciągnęłam rękawy swojej bejsbolówki w górę, a następnie zaczęłam myć swoje włosy. nie pozwalając żadnej kropelce wody dotknąć mojej bluzy, chociaż ledwo miałam ją na końcach włosów.
Otworzyłam zestaw do makijażu, wyciągnęłam puder i nałożyłam trochę na policzki, patrząc na siebie w lustrze. Chociaż trochę rumieńca, nie chcę wyglądać, że staram się za bardzo. Otworzyłam zakrętkę od tuszu do rzęs i zaczęłam go nakładać, pochylając się nieco w stronę lustra i robiąc już drugie oko. Oblizałam swoje wargi, odkładając zestaw do makijażu no swoje miejsce, następnie po prostu wzięłam swoją pomadkę ochronną i przetarłam swoje obie wargi, i wiedziałam że wyglądam dobrze aby wyjść.
Łapiąc mój telefon, wsadziłam go w głąb mojej kieszeni przed wzięciem mojej białej torby z napisem 'Pink' czarnymi literami, i wybiegłam z sypialni na dół po schodach.
Gorący zapach bekonu napełnił się jak tylko byłam w połowie schodów na dół. Wiedziałam, że nie ma czasu jeść bo chciałam poznać szkołę zanim się zacznie.
- Pa mamo. - machnęłam jej chociaż i tak już nie mogła mnie zobaczyć, bo wchodziłam na matę drzwi.
- Nie jesteś głodna? - zapytała z ciekawym tonem.
- Nie.. - otworzyłam drzwi. - mimo to dziękuję, pa.
- Bądź grzeczna. - To było wszystko co powiedziała, zamknęłam drzwi, czując świeże powietrze wokół mnie jak schodziłam ścieżką w dół mojego domu.
Szłam w dół ulicy, przeszłam przez pasy, utrzymując oczy na drodze. Szkoła była zaledwie kilka przecznic dalej, i poprosiłabym mamę aby zawiozła mnie ale chciałam poznać dzielnicę.
Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni, jak tylko dotarłam do końca ulicy, i włączyłam aparat. Włączyłam kamerę z przodu, i uśmiechnęłam się pokazując zęby przed zrobieniem zdjęcia. Weszłam na Facebook'a, i dodałam zdjęcie, z opisem "Pierwszy dzień w szkole c: ♥"
Schowałam telefon ponownie do kieszeni, potem nacisnęłam przycisk na światłach, patrząc jak jeżdżące samochody po prostu zwolniły a czerwone światło zniknęło, i mała biała postać naprzeciwko mnie błysnęła, więc pobiegłam w górę, bliżej szkoły.
Zaczęłam swoją drogę w górę małego wzgórza, patrząc na dzieci po drugiej stronie chodnika, którzy rozmawiali i paplali, i zgaduję, że idą do Sweetwater High.
Kiedy dostałam się do szkoły, popchnęła podwójne drzwi i  moje oczy spadły na ruchliwe korytarze, moje serce od razu biło w szalonym tempie.
Ignorowałam kilka spojrzeń padających na mnie i szłam dalej, widząc znak 'sekretariat' szłam w jego stronę, widząc ani jednego rządku bo oczywiście nikt się nie chciał spóźnić, szkoła nawet jeszcze się nie zaczęła.
Stanęłam przed biurkiem i kiedy byłam bliżej, pani z fryzurą i okularami do czytania spojrzała w górę.
Przełknęłam ślinę zanim zaczęłam mówić.
- Cześć... zastanawiałam się czy mogę dostać...
- Och, panienko Robins, mam Cię tutaj. - przesunęła z powrotem jej kręcone krzesło zanim przejrzała papiery i akta, i wyjęła jeden, kładąc to na ułożone stosy książek. Podnosząc je wszystkie, odwróciła się do mnie i postawiła je przede mną.
Biorąc to uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Dziękuję. - trzymałam uchwyt do książek.
- Proszę bardzo, nie potrzebujesz wskazówek? - zapytała - bo mogę przedstawić Ci kogoś, kto pokaże okolicę. 
I rzeczywiście, myślałam o tym przez kilka sekund, ale tak naprawdę nie chcę, bo jestem czasem nieśmiała. A to byłoby niezręczne.
- Dam radę, dziękuję. - uśmiechnęłam się do niej, pokazując swój szacunek.
- W porządku, zawsze możesz przyjść do sekretariatu jakbyś czegoś potrzebowała. - usiadła z powrotem na dół, pokazując mi uśmiech.
- Dzięki. - skinęłam głową, patrząc na plan, który był na górze wszystkich książek.
Miał mój numer szafki i wszystko.
Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek.
Westchnęłam głęboko, nerwowa,  bo nigdy nie miałam czasu aby wędrować wokół szkoły i ją poznawać. 
Byłam wielkim kłębkiem nerwów, ale inna część mnie nie była kiedy przeniosłam się kilka mil od miejsca gdzie żyłam, i wiedziałam, że kilka osób, z którymi chodziłam do gimnazjum i podstawówki idą do tej szkoły. 
Chodząc po pół pustym, zatłoczonym holu, ludzie wyglądali tak jakby ich nie obchodziło, lub nie interesowali się mną,co sprawiała, że czułam się spokojniej, bo jak każdy patrzy na mnie to czuję się zdenerwowana. Pierwsze wrażenia zawsze są dla mnie ważne.
Zatrzymałam się przy szafce 42B, ustawiłam ciężki książki na ziemię i spojrzałam na papier zanim zaczęłam robić porządki. 
Już po kilku sekundach, słyszałam jak jakiś krzyk przeszedł przez hol, spojrzałam do góry i zobaczyłam dzieciaka z wczorajszej nocy. 
Na początku, nie byłam pewna kto to był, albo Jason albo Justin, ale kiedy zobaczyłam okulary pomyślałam, że to musi być Justin.
Jakiś starszy facet chwycił włosy Justina i przycisną jego twarz do jednej z szafek, patrzyłam wkurzona jak cholera i to sprawiało, że czułam się słaba i moje serce zatrzymało się w okamgnieniu na przerażającym głośnym wybuchu. 
Czego byłam świadkiem?
Poruszyłam się niespokojnie, jak próbowałam otworzyć szafkę, i pochyliłam się, biorąc dwie książki ułożyłam je w szafce, gdzie wcześniej włożyłam swoją torbę, i wzięłam segregator. 
Spróbowałam ignorować krzyki ale głos starszego dzieciaka zaciekawił mnie. I tak powoli spojrzałam w górę. 
Facet złapał Justina za jego purpurową koszulę w kratę, i niebezpiecznie potrącił go o szafki. 
- Jeśli kiedykolwiek zapomnisz moją pracę domową znowu, posiekam Twoje orzechy. - splunął, jego twarz byłą cale od Justina. - zrozumiałeś?
Kiwając głową w sposób niekontrolowany, Justin dalej drżał ze strachu. 
- J-ja przepraszam, zostawiłem je w domu, a-ale nie zapomnę jutro, o-obiecuję. pisnął drżącym głosem.
Dał mu ostatnie groźne spojrzenie, zanim puścił Justina, rzucając go na podłogę i opuszczając hol. Powoli przykryłam usta dłonią jak moje oczy rozszerzyły się. Zamykając szafkę i biorąc książkę od matematyki, pobiegłam korytarzem po tym jak duży facet wyszedł i pochyliłam się, łapiąc jego lekko popękane okulary, nerdy. 
- Wszystko w porządku? - zmarszczyłam brwi, czując się trochę głupio jak zadałam to pytanie, bo jest oczywiście, że drży ze strachu a jego nos krwawi.
Dałam mu jego okulary, wziął je drżącymi rękoma i pomogłam mu wstać.
Zakaszlał kilka razy, trzęsąc się włożył okulary i przełknął ślinę.
- D-dzięki. - mówił pękniętym głosem zanim szybko przeniósł się do swojej szafki, robiąc swoje połączenie.
Trzymałam swoje ramię, i skłamałabym gdybym powiedziała, że szkoła jest ważniejsza niż to.
Bo nękanie jest przestępstwem, a ja właśnie byłam świadkiem czegoś co bardzo mnie przerażało.
- Jestem Ashley i... - podeszłam do niego. - i Ty jesteś Justin?
- Um.. - nie mógł przestać się trząść. Wszystko co zrobił, było ukłonem, potem odwrócił się i spojrzał na mnie, trzymając książki przy piersi.
Przegryzłam wargę, starając wymyślić co mam powiedzieć. Spojrzałam na jego okulary.
- Twoje okulary są słodkie. - tak, po prostu powiedziałam to. Nie, to nie jest flirt, chciałam komplementować kolesia aby poczuł się lepiej. 
Westchnął, odwrócił się na chwilkę aby zamknąć szafkę i spojrzał na mnie.
- Co? - jego oczy powiększyły się na sekundę.
Zaśmiałam się.
- Yeah, myślę, że są słodkie. - zauważyłam przecięcie pod spodem jego dolnej wargi, więc wzięłam swoją bluzę w dół trochę bardziej, wyciągając rękę i wycierając krez z jego wargi, powodując, że szybko się skrzywił.
- Nie zamierzam Cię skrzywdzić... - spojrzałam na niego. 
Stał nie ruchomo, jak skała, patrząc przestraszony z mojego nagłego działania, jak to zrobiłam. 
- Dlaczego Ty to r-robisz? - zapytał, ocierając jego wilgotne dłonie po woli o swoje spodnie.
- Um. - wzruszyłam ramionami po woli biorąc rękę na dół. - Przepraszam, po prostu czułam się źle.  - po woli skinął głową, jego okulary trochę zwisały niż wcześniej.
- To pierwszy. - wymamrotał, biegając placami po swojej falistej grzywce i odwrócił się ode mnie, i rozpoczął swoją drogę w dół holu, patrząc w dół na podłogę.
Zacisnęłam usta razem, kiedy patrzałam na niego.
Co to było?
Ruszyłam w jego kierunku, ale skręciłam w lewo zamiast śledzenia go i zauważyłam, że wszedł do toalety.
Nacisnęłam klamkę innych podwójnych drzwi, wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się. Podeszłam do jednego z budynków, i zaczęła się moja droga w górę dużych schodów jak trzymałam swój segregator i książkę od matematyki. 
Położyłam rękę na klamce aby otworzyć drzwi, i popchnęłam je, widziałam kilka znajomych twarzy, które patrzyły na mnie.
Aktualnie, wszyscy patrzyli na mnie.
Spojrzałam w górę, gdy weszłam nauczyciel przestał mówić, i zabrała swoją rękę, która wskazywała na tablicę, gdzie było pełno problemów matematycznych. 
- Robins, prawda? - złożył ręce razem, jak patrzał na mnie.
Skinęłam głową, spojrzałam na jego elegancki strój, zanim spojrzałam na jego twarz. 
- Dobrze, możesz usiąść obok Alyssy, tutaj. - położył rękę na biurku obok dziewczyny, która nazywała się Alyssa i podeszłam do biurka. 
Włóczyłam się po pokoju, unikając spojrzeń wszystkich, wpadłam w poślizg i uderzyłam w miejsce. ustawiłam moją książkę i segregator na przeciwko mnie. 
Wtedy nauczyciel wrócił, z czystym arkuszem papieru w linię. 
- Przepisz tablicę, masz ołówek? 
- Mam. - powiedziałam otwierając swój segregator, i rozsuwając swoją kieszeń na ołówki.
Tak, mam kieszeń na ołówki. Nie, nie obchodzi mnie to, że mam piętnaście lat i posiadam to, ale to dla ołówków i narzędzi do pisania, to nie ma znaczenia. 
Jak zaczęłam przepisywać tablicę, zaczęłam machać stopą w górę i dół a nauczyciel zaczął mówić ponownie. 
Wkrótce po chwili, drzwi się otworzyły i nigdy nie kłopotałam się aby sprawdzić kto to był.
- Znów spóźniony, Bieber? Masz lepszą wymówkę niż wczoraj? 
- Nie... - mówił cichym głosem, który poznałam, odwróciłam się i spojrzałam na Justina. - to była ta sama sytuacja.
- Bieber miał skopany tyłek ponownie. - wymamrotał dzieciak z tyłu, powodując kilka niewielkich śmiechów.
Westchnął, Justin zignorował komentarz i podszedł do biurka, które było tylko kilka miejsc za nami.
Oblizałam wargi, biorąc ołówek i przepisując tablicę do końca. Dzwonek ostatecznie zadzwonił, a ja starałam się nadążać z swoją pracą. Skończyłam spisywanie problemów matematycznych dla pracy domowej na nowej, czystej kartce i wyszłam zaraz po tym jak każdy inny skończył, łapiąc moją książkę i segregator.
Spojrzałam w górę, i moje oczy ujrzały Justina, który próbował wstać ale potknął się o swojego buta, i sapnął jak upadł, powodując większość ludzi do śmiechu.
Wszystko co zrobiłam to zmarszczyłam brwi, miałam pokusę aby mu pomóc, ale myślałam, że mnie nie lubi albo coś, więc pomyślałam, że lepiej by było jakbym się oddaliła. Mimo, że nie chciałam bo wydawał się zawsze jakoś przygnębiony. 
Wychodząc, zaczęłam swoja drogę w dół po schodach wśród stada ludzi. Kiedy dotarłam na dół, zaczęłam się rozglądać, starając się znaleźć budynek A, robiąc to ktoś poklepał mnie po brzuchu. Obejrzałam się widząc, Justina...czy Jasona?
- Um, Jason? - uniosłam brwi do góry.
On tylko uśmiechnął się i pokiwał głową, i spojrzał na mnie z dołu do góry.
- Zagubiona? 
- Mam to, dzięki. - odwzajemniła uśmiech, odwracając wzrok ponieważ zaczęłam odchodzić. 
Jason podążał za mną, poczułam go przy sobie jak szliśmy.
Chowając ręce do kieszeni, spojrzał na mnie.
- Więc.. jak jest do tej pory? - tylko westchnęłam, wzruszając ramionami i pchnęłam drzwi, które doprowadziły mnie do holu ponownie.
- To znaczy, jestem tu już prawie godzinę. - wzruszyłam ramionami. - Jest spoko... Twój brat zachowywał się dzisiaj znów dziwnie. - chichocząc skinął głową na znak zgody.
- Co zrobił tym razem? - zatrzymał się przy mojej szafce, otwierając swój segregator i wyjmując papier, który dostałam od sekretarki, i spojrzałam na połączenie ponownie.
- Widziałam go wcześniej, zanim lekcja się zaczęła... i był zastraszany. - spojrzałam na niego, dając mu trochę zaniepokojone spojrzenie.
Jason oparł się o szafkę obok mnie.
- On jest do tego przyzwyczajony. - to było wszystko co powiedział, patrzał na mnie jakby to było niczym.
- Co? - zapytałam, zdumiona. - więc to jest jego życie na co dzień, nie bronisz go? 
- Dobrze, czasami tak robię ale on nigdy nie nauczy się walczyć. - wzruszył ramionami. - dlaczego, to robisz? - powoli się uśmiechnął.
Jedynie wzruszyłam ramionami, chowając swoją książkę od matematyki i wyjmując od chemii.
- Podeszłam do niego i pomogłam mu wstać, bo wyglądała na to, że naprawdę bardzo go bolało.- czułam się tak źle, będąc świadkiem tej sytuacji.
- Rozmawiałaś z nim? - jego oczy niemal nie wypadły z jego gniazda. - jak on reagował?
Zamknęłam szafkę. 
- Podziękował mi, ale nie patrzał na mnie. Potem wyszedł zdziwiony. - to wydarzało się uderzyć Jasona, zrobił wdech i wypuścił go na zewnątrz.
- Dosłownie, jesteś pierwsza, którą to obchodzi. Szczerze mówiąc, to znaczy ja nie chcę brzmieć jak chuj dla niego, gdy mówię to, ale jesteś naprawdę pierwszą dziewczyną, która ma do niego szacunek. 
- Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego ludzie go nienawidzą, on wydaje się... - rozejrzałam się zanim moje oczy ponownie powędrowały na Jasona. - sympatyczny.
On tylko parsknął cicho.
- On jest głupi, Ashley. On jest nie zdarny wokół dziewczyn i nie wielu osób takich jak on. - po prostu skinęłam głową, z szydzą oczywiście.
- Yeah, widzę To znaczy. - ruszyłam mijając go i skręcając na prawo do innego korytarza. Patrząc do tyłu, zobaczyłam, że Jason jakoś idzie za mną ale patrząc w swój telefon. 
- Hey! - krzyknęłam za Jasonem.
Popatrzył w górę, dając mi znak głową.
- Yeah? 
- Gdzie jest budynek A? - przechyliłam głowę. Uśmiechnął się.
- Jesteś w nim... - czułam jak moje serce bije mocniej z mojej głupoty. 
- Oh, do diabła. - wymamrotałam. - przepraszam, jestem jak...
- Jest dobrze. - roześmiał się. - pytałem o to samo, gdy pierwszy raz tu przyjechałem.
Zakładam, że jego zalotny uśmiech może być słodki, i nie mogłam pomóc ale uśmiechnęłam się z powrotem. 
- Dzięki. - pokręciłam głową
Przygryzł wargę, oparł się o ścianę i skrzyżował ramiona. 
- Hey, jak nie jesteś zajęta po szkole, czy chcesz może... spędzić czas?  - zarumieniłam się. Wzięłam wdech przed wzruszeniem ramionami.
- Prawdopodobnie będę mieć pracę domową, chociaż. - pochylił się od ściany, podchodząc bliżej mnie. 
- W porządku, w takim razie możemy uczyć się u mnie? - spojrzał na mnie z oczami ciekawskich. - albo po tym jak odrobisz pracę domową, możemy spędzić razem czas wieczorem? - uśmiechając się po woli, wzruszyłam ramionami. 
- Pomyślę o tym. 
- Napiszę do Ciebie. - uśmiechnął się przed wyjściem.
Chuchnęłam na zewnątrz, nadal szłam korytarzem i pchnęłam drzwi, uczucie, że uderzyłam kogoś przez wypadek, więc moja natychmiastowa reakcja to podniesienie wzrok na górę.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. - czułam, jak moje policzki robią się całe czerwone.
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się.
- Jest dobrze. -spojrzała na mnie. - hej, Ty jesteś tą nową dziewczyną? 
Zamknęłam drzwi, prawie nikogo nie było, i nawet nauczyciela nie było zanim obejrzałam się do niej. 
- Yeah, Ashley. 
- Cassidy. - trzymała swoje książki. - nie mogłam pomóc, ale mogła zauważyć, że rozmawiasz z Jasonem. - urwała z lekkim uśmiechem.
Wzruszyłam ramionami, kładąc książki na biurku.
- Chodzi o to, że on wygląda na spoko czy coś, yeah dlaczego?
- On jest jak producent kłopotów w tej szkole. - usiadła obok mnie, dając mi poważne spojrzenie jak przytaknęła. - Na Twoim miejscu byłabym ostrożna będąc wokół niego.
Zaśmiałam się, uśmiechnęłam i kiwnęłam głową.
- Wydaje się być słodki, co może mi zrobić? 
- Próbować kręcić z Tobą. - ona odpowiedziała szybciej niż myślałam, jakby już wiedziała, że moje pytanie nadchodzi.
Powoli zmarszczyłam brwi.
- Co masz na myśli? - przesunęłam się w swoim miejscu. - z westchnięciem wyjęła ołówek i dwa arkusze papieru w linię, podając mi jeden.
- Robi to wszystkim nowym dziewczyną. będzie romansował, spróbuje bynajmniej z Tobą, będzie próbował iść tak daleko jak..- wzruszyła ramionami patrząc na mnie. -  się da.
- Powiedział tylko, że będziemy uczyć się w jego domu. - otworzyłam książkę od chemii i dzwonek zadzwonił. - i ledwo go znam.
Ona po prostu się uśmiechnęła. 
- Ja tylko mówię, mam na myśli, że nie chcę Cię skrzywdzić. - spojrzała na mnie. - mimo, że Cię nie znam.
Zaśmiałam się, poprawiając moją grzywkę.
- Skąd to wiesz? - westchnęła składając ręce na biurku. 
- Moja przyjaciółka randkowała z nim w zeszłym miesiącu na kilka tygodni. To naprawdę nie poszło tak dobrze, ale jestem w trakcie ostrzegania Cię.
Skinęłam głową w odpowiedzi a następnie pewna myśl przeszła mi przez głowę.
- Znasz jego brata Justina? - patrzyłam, czy nauczyciel był tu ale go nie było tylko uczniowie siedzieli w ich wyznaczonych miejscach, rozmawiając ze sobą.
- Bieber? - jakiś dzieciak powiedziało za mną, powodując, że odwróciłam się. - Nikt go nie lubi. - moja twarz po woli opadła.
- Co zrobił, że jest taki zły? - spojrzałam na dzieciaka w kolczastych włosach.
- On jest po prostu samotnikiem. Gdy tylko go poznasz i zobaczysz jak on działa, będziesz wiedziała dlaczego. 
Przegryzłam swoją wargę gdy odwróciłam się, i westchnęłam widząc jak nauczyciel wchodzi.
Nie widzę nic złego w Justinie.
Zwykle, samotnicy bez przyjaciół są dziwni, i mają najgorsze żarty na świecie, ale Justin wydaje się, że jest po prostu nieśmiały.
Nie rozumiem dlaczego wszyscy nienawidzą go tak bardzo.

____________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście ale mam mało czasu :)
Dlaczego każdy nienawidzi Justina?
Czy Jason wykorzysta Ashley?



piątek, 21 czerwca 2013

Chapter 1

- Cukierek Albo Psikus! - dzwonek do drzwi dzwonił kilka razy.
Zerwałam się z miejsca do drzwi, biorąc prawie już pusty garnek czarownicy z cukierkami przed otworzeniem drzwi, moje oczy powędrowały na czerwonego kapturka.
- Jesteś bardzo podobna do mojego ostatniego Cukierek Albo Psikus.  - zachichotała, patrząc jak wyciągam garść cukierków do jej siateczki.
- Wow, to dużo.
- Wiem, nie potrzebuję tego ani niczego, wątpię aby jeszcze jakiś Cukierek Albo Psikus przyszedł. - przebiegłam zmęczona rękami przez swoje włosy, wzdychając w lekkim uśmiech.
- Dziękuję. - odwróciła się i zbiegła na dół z brukowej kostki na drogę. - wzdychnęłam zamykając drzwi, kiedy moja mama właśnie weszła do salonu. - nareszcie zrobione. - roześmiałam się z ulgą rzucając plastikowy dzbanek na kanapę, która była kilka metrów ode mnie. - są już gotowe ciasteczka?
Skrzyżowała ramiona, nagłe spojrzenie na jej twarz spowodowało, że moja opadła trochę.
- Ashley pies jest na naszym podwórku.- podeszła do mnie o kilka kroków. - czy wiesz coś o tym?
Zajęło mi to kilka sekund aby przetworzyć to co powiedziała. Mam na myśli, że ona nie lubi wcale psów, więc zdziwiło mnie to
- Jest? - uniosłam swoje brwi w górę zanim ominęłam ją ale zatrzymałam się i odwróciłam. - jaka rasa?
- Nie mam pojęcia, nie przyjrzałam się, jednak zadzwonię aby go zabić.
- Nie! - przypadkowo krzyknęłam a ona spojrzała na mnie. - um, może ma obrożę. - wzruszyłam ramionami, kontynuując swoją drogę do kuchni, przeszłam przez drugi salon.
Przesunęłam szklane drzwi, które prowadzą na podwórko, owczarek niemiecki szybko podbiegł do mnie trzepocąc swoim językiem, który wystawał z jego ust, moją pierwszą reakcją było uśmiechnięcie się i kucnęłam na kolanach. Wiedziałam, że był przyjazny.
- O Mój Boże. - westchnęłam uśmiechając się a moje ręce błądziły po jego szyi aż poczułam obrożę. Przesunęłam srebny i płaski okrąg i przeczytałam jego imię.
Maggie. Uniosłam brew do góry na rzadkie imię, ale ładne i wtedy przesuwane drzwi otworzyły się ponownie.
- Adres jest właśnie koło bloku, mogę iść? - mama westchnęła bo naprawdę zaczęła poważnie nad tym się zastanawiać.
- Uważaj, dobrze?
- Mhm, będę.  - wstałam trzymając obrożę i rozejrzałam się po całym podwórku.
 - Jak ona weszła?
- Brama boczna była otwarta wcześniej. - zaczęłam chodzić wokół domu a pies za mną i zauważyłam, że brama była otwarta.
Zbliżyłam się do niej, jak zauważyłam, że Maggie szła, puściłam ją, mając nadzieję, że zostanie wyciągnęłam swoje ręce w obronie i westchnęłam ponieważ zrobiła to co chciałam, została. Weszłam na szczyt cegieł aby zamknąć bramę, wykonałam to i zaczęłam chodzić z psem.
- Dalej Maggie! - mówiłam wyższym głosem, bo podeszła do mnie, czyniąc mnie dumną, że słucha się mnie, zaczęliśmy iść górą ulicy.
Kilka minut później na zakręcie zamknęłam oczy nie patrząc na psa aby sprawdzić czy mi nie ucieknie. Była bardzo posłuszna. Trochę mnie to zszokowało. chodząc około 9 w nocy w Halloween nie wiesz co się stanie. Patrzałam w każdą stronę zwalniając tempo na *Westfield Avenue, zatrzymałam się widząc adres, który został wyryty na obroży Maggie. Przybliżyłam się klepiąc moje nogi, a ona następnie po prostu siedziała kilka metrów ode mnie, patrząc na drzwi, jakby wiedziała, że to jej dom. Zadzwoniłam do drzwi ale pomyślałam, że nikogo nie ma w domu bo światła wewnątrz były wyłączone. Spojrzałam z powrotem na Maggie i westchnęłam głęboko przed oglądnięciem się przede mną a następnie drzwi otworzyły się i dzieciak w kudłatych włosach, na oko w moim wieku patrzył na mnie piwnymi oczami.
- Um, cześć, to jest Twój pies? - mój wzrok spadł na jego ręce aby zobaczyć co w nich trzyma, były to balony wodne z ciemnym płynem w środku ale od razu spojrzałam w górę.
Powinnam się bać? Spróbowałam ignorować to, nie chcę wyglądać na niegrzeczną.
- O kurwa - wymamrotał patrząc na psa. - Justin. - krzyknął i obejrzał się, zauważyłam schody.
Niezgrabnie zerknęłam na dom, oglądając co moje oczy mogły znaleźć.
Nie zachowuj się tak jak nie należy tego robić!
- Co? - odkrzyknął nieco zirytowany ton. Westchnął z irytacją a potem spojrzał na mnie.
- Przepraszam, mój brat dureń zawsze ją gubi, gdzie ją znalazłaś?
- Była na moim podwórku - zaśmiałam się i spojrzałam w górę, ujrzałam sobowtóra.
Myślałam, że wariuję bo inny facet z dali, który zbliżał się wyglądał tak samo jak ten w drzwiach.
- Co? - westchnął, patrząc na to zakładam, że jest jego bratem, zanim jego oczy powędrowały bezpośrednio na mnie gdy nagle zbladł a jego wzrok opuścił mnie.
Zarumieniłam się ze wstydu.
Więc to spowodowało, że moja samoocena opadła.
Uniosłam brew w zamieszaniu i zaśmiałam się lekko aby uwolnić niezręczność.
- To jest Twój pies... prawda? - zapytałam.
- Tak... dobrze, mojego brata. Przepraszam, on jest trochę..... dziwny wokół dziewczyn. - wymamrotał otwierając drzwi trochę bardziej. - Maggie! - krzyknął. - Idź do tego pieprzonego domu!
Maggie po prostu wystraszona pobiegła do środka. Jego głos poważnie mnie przestraszył. Uniosłam brwi w górę a potem w dół i spojrzałam na to co miał na sobie, czarna bluza z kapturem, rozdarte szare rurki i czarne vansy. Ale nadal byłam ciekawa balonów wodnych.
- Dlaczego masz balony wodne? - bez wahania zapytałam się.
Myślę, że to nie jest tak jakby on zastanawiała się dlaczego jestem tępa albo niegrzeczna bo zawsze mogę zapytać się dlaczego on jest trochę surowy.
Spojrzał na swoje dłonie a potem wzruszył ramionami
- Myślałem, że jesteś Cukierek Albo Psikus. - lekko uśmiechnął się i umieścił balon z wodą do wiadra gdzie znajdowały się inne. Zaśmiałam się.
- Nie postanowiłaś przebrać się w tym roku? - skrzyżował ramiona jak oparł się o szeroko otwarte drzwi.
Uśmiechając się szyderczo, Pokazałam na jego strój.
- Nie myślę, że zrobiłeś cokolwiek.
- Tak, zrobiłem. - podniósł palec, pokazując na mnie zatrzymując go kiedy poszedł zrobić coś bardzo szybko.
I w ciągu kilku sekund wrócił, zakładając maskę szkieletu.
Zaśmiał się lekko.
- Dlaczego jednak? I czym jesteś? - zdjął maskę wzruszając ramionami.
- Nie wiem, zmarły... gówno. - uśmiechnął się. - mam dużo cukierków, chodź. - patrzał na mnie, prostując jego postawę.
Skinęłam głową, sapiąc przez moje nozdrza.
- Jak się nazywasz, piękna? - Patrzał na mnie. Spojrzałam na niego patrząc w jego oczy.
Powinnam mu mówić? Jestem w lekkim wahaniu.
- Nie bój się, nie zrobię nic. - uśmiechnął się. - jestem po prostu ciekawy.
To moja odpowiedź.
- Ashley. - trzymałam rękę za plecami.
- Ashley... - powtórzył i powtarzał moje imię w myślach kiwając przy tym głową.
Wzruszyłam ramionami czując się jak idiotka.
- Przeprowadziłam się tutaj w zeszłym tygodniu.
- Więc, chcesz wejść do środka? - spojrzał na mnie z ciekawością. - mamy ciasteczka hallowen'owe... mój gejowski brat zrobił je, nie wiem nawet dlaczego skoro nikt nie jest tutaj aby je jeść. - zaśmiał się cicho.
- Jesteś tak niedobry dla niego. 
Mały uśmiech zawitał na jego twarzy, otwierając drzwi więcej posłał mi ciekawy wygląd swoim uśmiechem.
- Więc? -  zapytał.
Wydęłam wargi do przodu.
- Nie wiem. - przegryzłam wargę.
- Jest naprawdę zimno a Ty po prostu znalazłaś się tutaj. Nie możesz marnować czasu, właśnie w ten sposób. - stwierdził, dając mi znaczące spojrzenie.
Oblizałam wargi, spojrzałam w górę przed wejściem do domu a moje oczy zaczęły krążyć. Jestem naprawdę pod wrażeniem, jak to wszystko wygląda...spojrzałam na niego z powrotem, zamknął drzwi i włączył światło, było dużo jaśniej.
- Więc, Twój brat nazywa się Justin? - spojrzał na mnie z boku, jak zaczął iść w dół szerokiego holu, szłam za nim a on zatrzymał się obok innych drzwi.
- Jesteś pierwszą dziewczyną rozmawiającą o nim bez żadnej negatywnej uwagi w tak długim czasie. 
- Aw. - od razu poczułam się źle wobec niego. - ludzie są dla niego nie mili? - zaśmiał się z mojej uwagi wchodząc do kuchni, wziął upieczone ciastko z płaskiej patelni srebnego piekarnika.
- Nie masz pojęcia. - spojrzał na mnie - ale ja nie jestem taki jak on. Jestem całkiem przeciwny. - wziął ciasteczko i zaczął podziwiać sztukę, która była na nim i ugryzł je.
- Jason, kto był przy..- spojrzałam z powrotem i ujrzałam Justina, on przypomniał sobie o unikanie mojego wzroku.
Uśmiechnęłam się z szacunkiem.
- Robiłeś te ciasteczka? - zapytałam pokazując je i gryząc.
- Um..um..- popatrzał na Jasona, spojrzał jakby odczuwał jakąś panikę. - Yeah. - w końcu po prostu odpowiedział oblizując wargi, nie patrzał na mnie tylko wędrował przez kuchnię.
Spojrzałam na Jasona.
Wzruszył ramionami, machając ręką i lekceważąc Justina. 
- Nie przejmuj się nim, on jest trochę gejem. - Justin zatrzymał się, dając Jasonowi spojrzenie gdy otwierał lodówkę.
- Nie jestem gejem. - mruknął, wyciągając karton mleka z lodówki i zamykając ją.
Różnica między Justinem a Jasonem była trudna, bo naprawdę z wyglądu byli identyczni. Poza tym, że Justin miał okulary i jego aparat na zęby był widoczny.
- Naprawdę? - Jason spojrzał na Justina. - myślałam, że jesteś, bo ostatnio jak sprawdzałem to nie masz przyjaciół, ponieważ poszedłeś stać się dramatyczny i jakoś cała szkoła dowiedziała się, że wypiłeś wybielacz, ponadto...
- Jason! - jego oczy trochę stały się szklane. Spojrzał na mnie, byłam bardzo tym wzruszona.
Kusiło mnie aby coś powiedzieć ale myślałam, że to nie była moja sprawa aby martwić się.
Westchnął ostro przed potrząśnięciem głową, opuścił obszar i zaczerwienił się trochę.
- To było tak niemiłe... - szepnęłam całkowicie zszokowana. Machnął ręką na mnie, kończąc ciastko przed wyciągnięciem plastikowego kubka i wlania mleka do niego.
- To była normalna rozmowa z nim, nie przejmuj się. On zawsze jest urażony. - wykpiłam miękki uśmiech.
- Jego ciastka są bardzo dobre. - stwierdziłam.
- To kolejna rzecz. - spojrzał na mnie. - on piecze. - przewróciłam figlarnie oczami, spojrzałam na zegar który był na kuchence. Była prawie dziesiąta.
- O mój..ugh. Muszę iść. - wytarłam ręce o swoje dżinsy. - Więc, dzięki za ciasteczka, Jas.
- Czekaj, podasz mi swój numer? - spojrzał na mnie.
- Um..- byłam tak całkowicie skłoniona dać mu go. - Yeah. - Jason podał mi swój telefon, gdy jego oczy były zamknięte.
- Do jakiej szkoły chodzisz teraz? - obejrzałam się, próbując dowiedzieć się jak użyć jego telefonu, mówiłam.
- Cóż, jestem przeniesiona do Sweetwater High. - wpisałam swój numer, spojrzałam na dół zanim dałam mu telefon aby dokończył resztę.
Biorąc go, uśmiechnął się.
- Więc, mam nadzieję, że do zobaczeniu jutro. - przeszedł mijając mnie a potem spojrzał na mnie. - odprowadzę Cię do domu, yeah?
- Um, dam radę. Nie chciałabym aby moja mama widziała mnie wracającą do domu z chłopakiem. - on tylko skinął głową rozumiejąc, wyszedł przez szerokie, otwarte drzwi wchodząc ponownie do przedpokoju, ale on po prostu zatrzymał się i odwrócił do mnie uśmiechając się.
- Co? - uniosłam brwi w górę.
- Chcesz zobaczyć coś śmiesznego? - przechylił głowę w drugą stronę biorąc wiadro z balonami z wodą. 
- O Boże.. -westchnęłam krzyżując ramiona.
Jason zrobił kilka kroków, wrzucając głowę do pokoju dziennego, gdzie zauważyłam, że był tam Justin, podniósł okrągły, pulchny balon z wodą, stojąc pełną ręką do niego i rzucając go, gdy to usłyszał wydobył z siebie zirytowany jęk.
- Stary, co to kurwa! - Justin splunął jego miękkim głosem. 
Wszystko co Jason robił było śmiechem, jak odprowadził mnie do drzwi, spojrzał na mnie.  Nie mogłam pomóc, ale śmiałam się z okazji Justina, choć tak naprawdę czułam co on myśli. 
- Dlaczego jesteś.. - znowu się zaśmiał po czym potrząsnął głową, przeszłam ramię Jasona patrząc jak Justin wchodzi, pokryty czarnym płynem.
Co to do cholery było?
- Co? - Jason spojrzał na Justina dając mu spojrzenie śmierci. - To Hallowen, co Ty oczekujesz ode mnie, uścisku?
- Nie musisz tego robić! Zwłaszcza gdy ktoś jest! - zdjął okulary patrząc na Jasona. - całkowicie je zniszczyłeś jutro kupujesz mi nową parę! - teraz zdaję sobie sprawę, że była to farba. Boże wpatrując się tak muszę wyglądać jak idiotka.
- Um, nie. - Jason zadrwił. - wystarczy je wyczyścić, jesteś głupi?
- Czy wiesz jak długo zajmie mi czyszczenie ich? - jego głos trochę zapiszczał.
Jason tylko po prostu śmiał się. 
- Nie, i nie obchodzi mnie to. 
Uniosłam brwi. Justin westchnął, wychodząc po raz kolejny. Moja twarz opadła na dół.
- Dlaczego jest taki.. wiesz.. 
- Głupi. - Jason odpowiedział. - on jest po prostu dziwny, i będzie.
Przygryzłam wargę jak zaczęłam odchodzić do drzwi, a potem spojrzałam na Jasona. On skrzyżował ramiona.
- Jesteś pewna, że nie chcesz się ze mną przejść? Gdzie mieszkasz? - uśmiechnęłam się potrząsając głową w odpowiedzi. 
- Mieszkam wokół bloku. Dam radę. 
- W porządku, dobranoc. - mrugnął zanim wrócił do domu zamykając drzwi za sobą.
Westchnęłam mając ręce w moich rurkach i zaczęłam wchodzić po kolorowych cegłach na swój podjazd.

___________________
Jest i 1 rozdział :)
Przykro mi, że Justin był taki w tym rozdziale ;c

KOMENTUJCIE!